O dbaniu o siebie, słuchaniu i uwzględnianiu

O dbaniu o siebie, słuchaniu i uwzględnianiu

„Ja już tak nie wytrzymam! To dla mnie nie działa.” – pomyślałam kiedy młodsza córka po raz kolejny zaprotestowała przy wejściu do przedszkola. Półgodzinny płacz i kurczowe trzymanie mnie w objęciach, zaciskanych jeszcze mocniej jak tylko sugerowałam przejście na ręce przedszkolnej cioci, sprawiły że wróciłyśmy razem tego dnia do domu. Następnego dnia płacz zaczął się już przy ubieraniu w domu – nie było sensu nawet wsiadać do samochodu.

Wszystko to spowodowane było przez kilka czynników. Jednym z nich było zostanie starszej córki w domu. Po dwóch tygodniach drugiej klasy stanowczo stwierdziła, że nie będzie chodzić do szkoły.

Widziałam, że dzieje się dla niej coś trudnego, dlatego dałam nam wszystkim tydzień na przyjrzenie się tej sytuacji i znalezienie rozwiązań. Z rozmów z córką udało się uzyskać informacje o rzeczach w szkole, które bardzo jej przeszkadzają i utrudniają funkcjonowanie. Miałam poczucie, że jest tam coś jeszcze o czym nie mówi, ale mimo zachęty nie chciała powiedzieć nic więcej.

Kiedy okazało się, że pobyt młodszej w przedszkolu, podczas gdy starsza jest w domu był tylko iluzją, a w konsekwencji jestem z nimi i ich potrzebami od wczesnego ranka do położenia spać, szybko wyczerpały mi się zasoby. Czułam się zmęczona, rozdrażniona i przytłoczona. Podczas rozmów z dziećmi udało nam się ustalić, że młodsza zostanie następnego dnia w przedszkolu. Na ten dzień było zaplanowane przedszkolne pieczenie bułeczek, więc wymyśliła, że tym razem upiecze po jednej dla każdego z rodziny. Wszystko wydawało się dogadane na spokojnie. Kolejny dzień miał wyglądać zupełnie inaczej. Rano już było wiadomo, że plany i ustalenia z poprzedniego dnia nie obowiązują. I wtedy mi się „przelało”. Potrzebowałam wyjść z domu, żeby „odparować”. Po spacerze w naturze z psem i po wylaniu całego swojego żalu i niezadowolenia przyjaciółce, która po prostu wysłuchała z empatią, byłam gotowa podejść do tematu na nowo. W rozmowie przyjaciółka zasugerowała zebranie rodzinne. A ponieważ od początku tej sytuacji chodziło mi to po głowie, zdecydowałam się zrobić je jak najszybciej. Oczywiście potrzebne były dobre nastroje i trochę przestrzeni. Spacer i rozmowa mi pomogły, więc po obiedzie kiedy wszyscy byli najedzeni i w dobrych humorach zaproponowałam spotkanie przy kawie i domowej szarlotce. Wszyscy się zgodzili.

Razem ze starszą córką przygotowałam duży kawałek papieru oraz mazaki w różnych kolorach, a także przedmiot mówienia. Kiedy każdy zasiadł przy stole i miał przed sobą swój napój (my z mężem kawę, a dziewczynki mleczną piankę) oraz ciasto, rozpoczęłam spotkanie. Wyjaśniłam jak będzie przebiegało spotkanie i do czego potrzebny nam ten kamień – kto go trzyma – mówi, a reszta słucha z uwagą. Zaczęłam od pytania jak się każdy czuje teraz i zapisałam odpowiedzi różnymi kolorami przypisanymi do osoby. Następne pytanie dotyczyło tego, co jest trudnego w obecnej sytuacji, czyli kiedy starsza córka zostaje w domu. Kiedy już usłyszeliśmy i zapisaliśmy, co dla każdego stanowi wyzwanie w naszym obecnym trybie funkcjonowania, była przestrzeń na powiedzenie co jest dla każdego ważne, o co chcemy zadbać. Wtedy moja 4-latka z entuzjazmem wykrzyknęła: „Lody!” i atmosfera jeszcze bardziej się rozluźniła.

Po zebraniu naszych emocji, wyzwań i potrzeb przyszła pora na wymyślanie rozwiązań, które uwzględniłyby to, co dla nas wszystkich ważne. Pomysły zapisywaliśmy bez krytyki. Dopiero kiedy nie mieliśmy ich już więcej, każdy mógł odrzucić jeden, który dla niego absolutnie nie wchodzi w grę. Zostawiliśmy „Wyzdrowieć i pójść na lody” oraz inne, które dotyczyły sytuacji szkolnej.

Wybraliśmy jeden i umówiliśmy się na jego przetestowanie z adnotacją, że jeśli nie zadziała to  spróbujemy te, które pozostały na naszej liście. Spotkanie zakończyliśmy odpowiedzią na pytanie jak się czujemy teraz, po całym tym procesie.

Wszyscy odeszliśmy od stołu do swoich spraw uspokojeni i z planem działania na najbliższe dni. Starsza córka zapytała czy będziemy robić takie zebrania rodzinne codziennie. Ja zabrałam się za sprawdzanie wybranego przez nas rozwiązania, jednocześnie myśląc o tym, że nawet jeśli ono się nie sprawdzi to bardzo się cieszę, że mieliśmy wszyscy szansę powiedzieć o tym co dla nas trudne i ważne i rzeczywiście usłyszeć się nawzajem. Może rzeczywiście będziemy zwoływać takie zebrania częściej? 🙂

Tekst: Gosia Piotrowska
Facebook
LinkedIn
Email