O tym, czy warto wychodzić ze swojej strefy komfortu

O tym, czy warto wychodzić ze swojej strefy komfortu

Pierwszy dzień menstruacji to dla mnie najczęściej dzień osłabienia fizycznego – bolesny brzuch, stawy i mięśnie, ogólne zmęczenie. Dziś jest właśnie taki dzień. Nie jest tak źle, ból bywa dużo silniejszy, ale i tak moje ciało wydaje się być przyciągane do ziemi z dwa razy większą siłą niż zazwyczaj. Wybieram więc dziś troskę i łagodność dla siebie, zamiast efektywności. Pozwalam sobie poleżeć dłużej w łóżku, być powolną. Po śniadaniu wracam do łóżka i opatulam się miękkim kocem dbając o swój komfort. Czuję wdzięczność dla męża, który ogarnął poranne przygotowania i zawiezienie dzieci do szkoły i przedszkola. Czuję wdzięczność, że nic nie muszę. Załatwiam drobne sprawy na laptopie, leżąc w komforcie. 

Przez okno sypialni widzę jak na niebo w miejsce szarych chmur wpływa błękit i kuszące promienie słońca, które obiecują ciepły dotyk na twarzy. Myślę, o tym, że psu przydałby się dłuższy spacer i że ja też często korzystam w takie dni z ruchu o małej intensywności. Może wyjdę, przejdę się nad Wisłę, pooddycham świeżym powietrzem i poczuję ciepło promieni na skórze?

Podczas gdy rozważam wyjście na spacer, czuję jak całe moje ciało zdaje się coraz bardziej przyklejać swoim ciężarem do materaca i zanurzać w nim coraz głębiej. Mam
poczucie, że podniesienie go będzie olbrzymim wysiłkiem. Zamiast inwestować masę energii w próby podniesienia się zaczynam od rozpisania w leżącym obok mnie notatniku o co ja właściwie chcę zadbać wybierając spacer albo poddanie się sile ciążenia i zostanie w łóżku? 

Po stronie spaceru zapisuję ruch, troskę o psa, powietrze i naturę, a po stronie łóżka –  komfort, ciepło, odpoczynek i łatwość. Patrzę na te dwie listy, ta po prawej (łóżko) zdaje się oddawać dokładnie to, czego dziś potrzebuję. Weryfikuję listę związaną ze spacerem – mam czyste powietrze w domu, dzięki rekuperacji i filtrom powietrza, a natury doświadczam nieustannie patrząc przez okno, które jest naprzeciwko mojego łóżka i patrząc na moją leśną tapetę. Przyglądając się sygnałom płynącym z ciała pojawia mi się pytanie czy ruch jest dziś naprawdę konieczny? Troska o psa – tak, to dla mnie ważne, ostatnie dni miał raczej krótsze spacery, chcę o niego zadbać. Ale czy spacer dziś, w taką pogodę, naprawdę sprawi mu przyjemność? W ciągu kilku minut kiedy to spisuję niebo z powrotem naciąga się szarą płachtą, wzmaga się wiatr, który przynosi deszcz, a ten zaraz zamienia się w ulewę. Cieszę się ze swojego wyboru, z tego że poświęciłam czas na zastanowienie się czego naprawdę chcę. To nie byłby przyjemny spacer. Wiatr jest naprawdę silny, dostałam nawet sms-owe ostrzeżenia na ten temat, a pogoda zmienia się bardzo szybko i intensywnie, jednak przeważa deszcz i zachmurzenie.

Zaraz potem przychodzi refleksja, to jak jest z tym wychodzeniem ze swojej strefy komfortu, o którym mówią hasła motywacyjne i niektóre osoby działające w obszarze rozwoju osobistego? Ja ewidentnie wybrałam dziś komfort i szczerze mówiąc lubię go wybierać. Nie zawsze jest w zasięgu ręki, nie traktuję go jako coś oczywistego i dostępnego zawsze, więc uczę się świadomie wybierać komfort zamiast przekraczać i naginać siebie. Cenię to przyglądanie się sobie i swoim potrzebom i sprawdzanie, o co naprawdę chcę zadbać w danym momencie. Zauważam też, że hasła nakłaniające do wychodzenia ze swojej strefy komfortu działają na mnie drażniąco. Wiem, że to może być rozwojowe, ale jednocześnie żeby z wyjść z tej strefy trzeba w niej być, a żeby w niej być trzeba ją sobie stworzyć, umościć i umeblować. A na to też potrzeba czasu. Kończąc uświadamiam sobie, że zaczynając pisać artykuł miałam wątpliwości, czy pisanie o swojej menstruacji, nie jest zbyt intymne czy „pamiętnikowe”, a jednak zdecydowałam się na to wybierając autentyczność i wystawiając jedną nogę poza kołdrę komfortu.

 

A jak wygląda Twoja strefa komfortu? Kiedy lubisz z niej wychodzić?

Autorka tekstu: Gosia Piotrowska
Facebook
Twitter
LinkedIn
Email
WhatsApp