O wołaniu lasu, złości i wyrażaniu siebie

O wołaniu lasu, złości i wyrażaniu siebie

 

Chodź. Sprawdź, co czeka na Ciebie dalej. – Kusząco szeptała do mnie leśna ścieżka pnąca się zapraszająco w górę, najpierw przez hojnie ośnieżoną polanę, by potem znów zniknąć między gęstymi drzewami. To było zaproszenie trudne do odrzucenia. Uwielbiam górskie wędrowanie w prawdziwie zimowej scenerii, kiedy śnieg przyjemnie chrupie pod nogami, a na nieprzedeptanych ścieżkach nogi zapadają się w biały puch po kolana. 

 

Zostało mi dziesięć minut do końca przerwy podczas warsztatowego wyjazdu i zdałam sobie sprawę, że to za mało, że las mnie woła i nie chcę mu odmawiać. Wyjazd był poświęcony tematowi regeneracji i odpoczynku, a ja właśnie wybierałam siebie – swoją potrzebę bycia ze sobą, kontaktu z naturą, doświadczania piękna. Podążenie za tym impulsem miało sens, w przeciwieństwie do wchodzenia w schematy “nie mam czasu” i “powinnam iść na zajęcia”, które zupełnie mi się nie łączą z regeneracją. Wybrałam las i bycie zamiast pośpiechu. Napisałam smsa do jednej osoby z wyjazdu, żeby dać znać o swojej decyzji. Poprzedniego wieczora, na pierwszym spotkaniu społeczności, umówiliśmy się, że jeśli wybieramy coś innego niż warsztaty to informujemy o tym kogoś z grupy, żeby osoby, które wybrały warsztat nie czekały bez potrzeby. 

 

Wspaniale mi się wędrowało, napawałam się widokami ośnieżonych ścieżek, drzew i wzniesień oraz orzeźwiającym powietrzem. Kiedy dochodziłam do jakiegoś punktu, zza niego wyłaniał się następny rozbudzając moją ciekawość i chęć przygody. Po ponad godzinie spacerowania do głosu doszła racjonalna część i przypominając o zbliżającym się obiedzie zarządziła powrót. Przede mną pojawiły się właśnie kolejne wrota leśnej ścieżki, zostawiłam je z pewnym oporem, wiedząc jednak, że na pewno jeszcze przez nie przejdę. 

 

Gdy wróciłam do chaty okazało się, że moja wiadomość nie dotarła do grupy tak od razu i kilka osób martwiło się gdzie jestem i co się ze mną dzieje, “ktoś mnie widział, a potem zniknęłam”. Zauważyłam w sobie sporo napięcia i chęć ucieczki, oddalenia się od grupy jak najszybciej. Rozpoznałam w tym złość i zaczęłam się zastanawiać, o czym ona jest. Ważne jest dla mnie dotrzymywanie ustaleń i miałam poczucie, że wywiązałam się z naszej umowy o informowaniu grupy, ale okazało się, że wiadomość nie dotarła w tym momencie kiedy ją wysłałam. 

Poza tym nie lubię jak ktoś się o mnie martwi, to słowo niesie ze sobą tyle ciężaru, a kilka osób użyło właśnie jego. Pomyślałam o różnicy między martwieniem się a troską. Sprawdzenie czy u mnie wszystko w porządku – dzwoniąc lub pisząc na jakimś czacie, byłoby wyrazem troski, ale nikt nie próbował tego zrobić, a przynajmniej nie dotarły do mnie takie informacje. To wydawało mi się lżejsze niż martwienie, pod którym odkryłam moje myśli “nie chcę być dla nikogo problemem”. 

 

Po sprawdzeniu ze sobą o co mi chodzi, zdecydowałam się na powiedzenie o swoim napięciu kilku osobom z grupy i zapytanie jak one doświadczyły tej sytuacji. Okazało się, że to martwienie było chwilowe i uspokoiła je wiadomość od trenerki prowadzącej, że sprawdzi jeszcze co ze mną. U części osób to, że mnie nie było w ogóle nie wywołało silniejszych emocji i nie stanowiło problemu czy zmartwienia, były przy sobie i pozostały zaangażowane w warsztat. Po rozmowie – usłyszeniu ich perspektywy, ale też podzieleniu się moją – wołaniem lasu, za którym pełna zachwytu podążyłam, zadbaniem o umowę o informowaniu i napięciem po usłyszeniu “martwiliśmy się o Ciebie”, poczułam większy spokój i ulgę, napięcie w ciele zaczęło się rozpływać i już nie ciągnęło mnie do ucieczki. Z osobą, do której napisałam z leśnej wędrówki, ustaliłam bardziej skuteczną strategię informowania na resztę wyjazdu.

 

Czy to było łatwe? Nie, łatwiejsza wydawała się ucieczka i wycofanie z kontaktu. Ścieżka odsłaniania i wyrażania siebie, była większym wyzwaniem niż wspinanie się po stromym i śliskim od śniegu zboczu. Ale dzięki zastanowieniu się o czym mówi moja złość w tym momencie miałam okazję lepiej poznać siebie, nazwać to, co dla mnie ważne, zobaczyć przekonanie nad którym być może zechcę popracować, a inicjując rozmowę z innymi i wyrażając siebie zadbałam o relacje i komfort w społeczności, której przez te kilka dni byłam częścią i czułam się tam dobrze.

 

Autorka tekstu: Gosia Piotrowska
Facebook
LinkedIn
WhatsApp
Email