Przekonania na temat pieniędzy
Pieniądze, pieniądze, pieniądze.
“To jest za drogie, nie stać mnie na to” – mówi jeden z głosów. Inny mówi: “Jesteś tego warta.” Kolejny: “Przecież zarabiam wystarczająco dużo, najwyżej zrezygnuję z tego czy tamtego”. Pewnie są jeszcze inne głosy, które odzywają się w Twojej głowie, gdy zastanawiasz się nad jakimś wydatkiem. Czasem te głosy mają barwę i intonację kogoś ważnego z Twojego otoczenia, czasem nazywają to, co wprost nie nazwane w systemie, w którym żyjemy. Przez ten system rozumiem mempleks, czyli zestaw memów funkcjonujących w obecnym świecie. Są to z jednej strony poglądy na ludzką naturę – na konieczność zachęt finansowych, konkurencję, chciwość, rywalizację a z drugiej i struktury społeczne jakie w związku z tym rozwinęliśmy.
W jaki sposób te przekonania się ujawniają ? Na przykład, kiedy szukamy produktu najlepszej jakości za najniższą cenę (Po co przepłacać?) lub staramy się wydać jak najmniej (rabaty, promocje, first minute, last minute) albo kupujemy jak najwięcej za jak najmniej (2 w cenie 1). A ci którzy chcą wydać więcej, oczekują czegoś ekstra albo kupują bardzo drogie, luksusowe dobra, bo jest to formą pokazania statusu.
Pieniądze stają się synonimem wartości. Jestem więcej warta, bo mam więcej pieniędzy. Wartości przypisywanej samemu sobie, wartości innych osób, wartości nadawanej przedmiotom albo wartości pracy. Na przykład praca osoby sprzątającej jest mniej warta niż praca kasjera. Abstrahując od zagłębiania się w przyczyny, chcę tylko pokazać implikacje.
Pieniądze to nie tylko wartość symboliczna. Realnie zaspokajają potrzebę bezpieczeństwa, niezależności, wygody, zdrowia, komfortu, piękna i wiele innych. Są chyba najbardziej uniwersalną strategią na zaspokojenie ogromnej ilości potrzeb.
Pieniądze w świecie żyrafy
Czy w tym kontekście i w tym świecie ekonomia daru jest szaleństwem? Ekscentryzmem zamożnych? Wyzwaniem dla kultury gromadzenia? Wytrącaniem z przyzwyczajeń ? Desperacją? A może zaufaniem do szczodrości człowieka?
Marshall Rosenberg powiedział: “Nigdy nie rób niczego dla pieniędzy i upewnij się, że masz pieniądze, których potrzebujesz, aby wykonywać swoją pracę.” Zobaczmy jak bardzo odwraca to sposób myślenia. Nie pracujesz dla pieniędzy, nie pracujesz po to, żeby mieć pieniądze. Jednocześnie pieniądze są Ci potrzebne po to, żeby żyć i dzielić się wartościami- darami- które chcesz wnosić do świata. Rosenberg mówił też:
- W świecie żyrafy nigdy nie płać za nic.
- Nigdy nie domagaj się pieniędzy za to, co robisz.
- Przekształć swoje przekonania dotyczące wartości.
Oraz
- Oferuj pieniądze, aby służyły życiu w sposób, jaki chcesz.
- Proś o pieniądze, abyś mógł robić to, co robisz.
- Nie mów: dam Ci to, co mam, tylko wtedy, gdy mi dasz pieniądze.
- Powiedz: chętnie zaoferuję Ci to co mam, w sposób w jaki najlepiej potrafię. Proszę Cię daj mi pieniądze, żebym mógł też oferować to innym.
Moje relacje z pieniędzmi
Gdy pozwalam, aby treść tych słów zakorzeniała się we mnie, coraz częściej mam ochotę po prostu puścić swoje przywiązanie do pieniędzy. Skoczyć w przepaść niepewności. Chcę, aby moją relację z pieniędzmi określała następująca intencja: Oferuj z radością tyle ile możesz i chcesz, z wdzięcznością za dary istnienia innego człowieka, oferuj pieniądze, nie jako warunek, lecz jako wymianę energii.
Wciąż szukam słów i zdań, jestem w procesie układania się tego tematu we mnie. Chcę otwierać się na ekonomię daru oferując sesje, mediacje i warsztaty. Mam też intencję informowania, jaką kwotę chciałabym otrzymać od Ciebie, abym mogła w spokoju oferować to, co mam innym i abym mogła sama się rozwijać i dbać o siebie. Napisanie tej kwoty stymuluje wstyd, dotyka poczucia wartości, budzi wewnętrzne szakale. Wydaje mi się to dużo, oceniam siebie jako „chciwą”. Jednocześnie widzę ile energii, przygotowań, ciągłego rozwoju oraz superwizji potrzebuję, by oferować jakość dla Ciebie. Zatrzymania się i myślenia. Ile realnie potrzebuję pieniędzy, aby móc w spokoju i radości pracować.
Pielęgnuję w sobie pełną otwartość na to, ile chcesz i możesz oferować z radością i poczuciem wzajemnego obdarowywania. Dzięki pieniądzom, które mi oferujesz, chcę dbać o jakość swojego życia, swojej rodziny i firmy. Daję Ci wartość w postaci Porozumienia bez Przemocy, abyś dzięki temu mógł lepiej dbać o jakość swojego życia, swojej rodziny, firmy i ludzi naokoło Ciebie. Między nami następuje wymiana.
Moje ikigai
Japończycy wymyślili termin ikigai, powód do życia. Ikigai łączy to co kochasz, to w czym jesteś dobry, to czego potrzebuje świat z tym, za co świat jest gotowy Ci zapłacić. Moje ikigai to eksperyment życiowy, aby budować w sobie i dookoła siebie bezprzemocowy świat – na poziomie myśli, słów i działań. Budować ten świat poprzez empatię, autorefleksję, u-rzeczywistanianie i u-cieleśnianie Porozumienia bez przemocy w relacji ze sobą, z innymi, ze światem. Strategią na to są między innymi sesje indywidualne, mediacje i warsztaty jakie oferuję. Robię to, co kocham.
Czy jestem w tym dobra? Moja szakala edukacja ma dużo do powiedzenia na ten temat. O tym, że jestem nie dość dobra, że inni są lepsi.
Nie mam najmniejszej wątpliwości, że świat potrzebuje takiej świadomości jaką daje Porozumienie bez Przemocy. Czy jest gotowy za nią zapłacić?
Gdy myślę o sprzedawaniu Porozumienia, pojawia mi się Steve Jobs z biograficznego filmu, który dzwoni do ogromnej ilości firm usiłując sprzedać komputer. Tłumaczy rozmówcom czym komputer jest:“To skrzyżowanie maszyny do pisania z telewizorem”. Rozmówczyni odpowiada:Ale po co mi to? Mam maszynę i telewizor.” Mam poczucie, że ta anegdota oddaje trudności z jakimi mierzę się usiłując sprzedawać Porozumienie. Założenia Porozumienia są trudne do zaakceptowania dla osób, których myślenie ukształtowane jest przez dominująca kulturę, miedzy innymi przez przekonanie, że człowiek jest istotą egoistyczną i samolubną. Dodatkowo może budzić lęk wśród osób przekonanych, że bez kar i nagród świat się rozpadnie. Wciąż szukam zrozumiałych i prostych słów, które oddają głębię i paradygmat Porozumienia.
I jeszcze kilka myśli nieuczesanych
Kolejna historia dotyczy Marshalla, który opowiadał o tym, jak za swój wykład dostał jakieś symboliczne pieniądze. Osoba, która przekazywała mu te pieniądze powiedziała: “Tyle tylko mamy.” Wyjeżdżając z tego miejsca Rosenberg zobaczył wysokiej klasy samochód tej osoby i powiedział: “Nie dziwię się, że zostało tak mało pieniędzy. Taki samochód bardzo dużo kosztuje.”
Ta anegdota skłania mnie do stawiania pytań o świadome decydowanie, jak chcę dysponować moimi pieniędzmi, jakie motywacje i przekonania za tym idą. Na co chcesz wydawać swoje pieniądze, co ma dla Ciebie wartość? Co chcesz wspierać swoimi pieniędzmi? Jakie jakości chcesz doceniać?
Świadomość daje więcej wyboru i wolności oraz możliwości podejmowania decyzji uwzględniających więcej aspektów. Czasem konfrontuje nas z tym, z czym może być trudniej się skonfrontować, czego być może wygodniej jest nie widzieć.
Wyzwaniem jest również proszenie o pieniądze. O ile chcesz poprosić, na ile wycenić swoja usługę, umiejętności? Na przykład jak myślę w kontekście NVC o „kosztach uzyskania przychodu” to robi się dość zabawnie. Koszty wszystkich warsztatów, na których się uczyłam, i koszty życia, które nauczyło mnie dużo i czasem bardzo boleśnie.
Jak wycenić wartość dla uczestnika? Jaka jest wymierna finansowa wartość naprawy relacji, pojednania, wolności, dobrego życia? Jak doceniać i uznawać siebie i wartość tego co robię jednocześnie będąc w pełnej wolności wobec oferowanych kwot? Jak rozmawiać o pieniądzach, kiedy każda rozmowa o pieniądzach zapiera mi dech w piersiach, stymuluje wstyd i odsłania wrażliwość?
Bardzo mocno wryła mi się w pamięć historia opowiedziana przez przyjaciela. To historia o człowieku, który nauczał języków obcych, był poliglotą, doskonałym nauczycielem. Dzieciaki z okolicy uwielbiały go, przychodziły się do niego uczyć. Oferował swoje lekcje za darmo, albo za to co przynieśli mu uczniowie: jakieś jedzenie, jakieś drobiazgi, drewno na opał i czasem pieniądze. To były lata 50-te, może początek 60 – tych. Mój przyjaciel opowiedział, że dzięki niemu umie angielski i niemiecki, że ma ogromną wdzięczność do tego człowieka. Któregoś dnia, już jako dorosły człowiek, postanowił go odnaleźć. Okazało się, że ten nauczyciel umarł w biedzie z zimna, zamarzł po prostu, bo nie miał pieniędzy na opał. To przecież żadne bohaterstwo. To powoduje we mnie dużo smutku. Moje nawykowe myślenie podpowiada mi zdanie “Trzeba się cenić, im wyżej się cenisz finansowo, tym ludzie Cię bardziej cenią. Trzeba umieć się sprzedawać. Naucz się technik sprzedawania”. To zdanie już mi nie pasuje, nie chcę, żeby mna kierowało karmiąc frustracje i wewnętrzny konflikt pomiędzy: ”powinnaś nauczyć się sprzedawać” a “chcę sprzedawać po swojemu”. Chcę oferować, w zaufaniu, że jest wystarczająco dużo osób, które będą chciały mi dawać wystarczająco dużo pieniędzy z serca i z radością, bym mogła kwitnąć, żyć w radości i przepływie.”
Proszenie o pieniądze, zdanie się na łaskę i szczodrość innych, to dla mnie jeden z najbardziej wrażliwych obszarów. To wystawienie się na ocenę, to pytanie: “Drogi świecie, czy widzisz moją wartość, wartość tego co robię? Drogi uczestniku, czy jesteś chętny podzielić się ze mną swoimi zasobami? Gdzie mnie umieścisz na skali wartości mierzalnej pieniędzmi?”
I jednocześnie, co wygląda już na poziom olimpijski w akrobatyce sportowej, czy jeśli nie masz tylu pieniędzy ile chciałbyś z serca oferować, to masz zaufanie, że możesz prosić o inną formę wymiany? Ty i Twoje życie, to wartość dla mnie i chcę naprawdę Cię wspierać z czymkolwiek się mierzysz? I chcę to robić z dbałością o siebie i moje zasoby?
Nigdy nie pozwól, aby brak pieniędzy stanął Ci na drodze do tego, co jest dla Ciebie naprawdę ważne.
Wymaga to oczywiście priorytetyzowania i kierowania świadomości do tego, co jest naprawdę ważne a także wytrwałości w proszeniu. Chciałabym, aby zaufanie prowadziło nas do proszenia o to, co chcemy dostać, zaufanie do obfitości życia i strategii wzajemnego wsparcia.
Osobiście ta postawa jest dla mnie dużym wyzwaniem. Emocjonalnie jestem wciąż tą ośmioletnią dziewczynką, która schowana za zasłoną zjada banana należącego do jej brata. Coś pysznego, ekscytującego, pięknego, co do mnie nie należy, ale przywłaszczam to sobie. Fascynujący zapach i smak dalekich krajów, nie moje, ale biorę sobie z mieszanką wstydu, poczucia winy i przedsmakiem grzesznych przyjemności. Mam poczucie, że ta postawa wciąż jest częścią mnie dzisiaj, że coś lepszej jakości mi się po prostu nie należy, że to jest coś co sobie przywłaszczam.
I jednocześnie w czasie narodowej kwarantanny doświadczam, jak mało mi potrzeba do szczęścia – mój ulubiony fotel, widok z okna, książki, komputer, telefon, papier, długopis, inni ludzie w przestrzeni wirtualnej. Mam wszystko, czego mi potrzeba. I mam wystarczająco dużo pieniędzy, aby kupić jedzenie.
A pod spodem czai się lęk, dotyczący przyszłości, nie spłaconych kredytów i długów. Wciąż kwoty moich zobowiązań są zawrotne. Jestem wdzięczna, że dzięki kredytom i pożyczkom mogłam rozwinąć swoją działalność – przedszkola, żłobki, działalność szkoleniową Leance. Chciałabym spłacić długi, to jeden z moich celów finansowych.
Pamiętam dobrze inflację przełomu lat 80 i 90. Źródła podają 1183 procent. Moja mama mówiła, że w pewnym momencie za jedną wypłatę mogła spłacić pozostały kredyt za mieszkanie. W “Traktacie o łuskaniu fasoli” Myśliwskiego, pieniądze które bohater przez długi czas odkładał z wypłaty na zakup saksofonu w jednej chwili, w momencie ogłoszenia inflacji, straciły wartość. Pieniądze mają wartość, bo wszyscy przestrzegamy umowy o ich wartości. Nasza wspólna wiara czyni je wartościowymi.
Moje myśli nieuczesane, którymi się z Wami dzielę, wskazują bardziej kierunki refleksji, inspiracje. Nie są ani odpowiedzi, ani radami, ani rozwiązaniami.
Być może z kwarantanny wyjdziemy z mniejszą wiarą w pieniądze, a z większą wiarą w ludzi. Może.
Marta Kułaga ( z życzliwym wsparciem wielu osób)